Wyjazd, jak to na zlocie, odbył sie masowy ( kilkadziesiąt poziomek), trasa głownie po asfalcie, ale było też kilka leśnych scieżek. No i tam poległem. po przejechaniu 7miu km, wjechałem w mega dziursko, rama nie wytrzymała takiego tąpnięcia i puściła pod siedzeniem. Ze wstępnych oględzin wynika że nic sie nie połamało, dałem za mało laminatu i jedna z rur sie wysunęła. Najbardziej ucierpiała moja dum(p)a. Rower związałem sznurkiem i wróciłem piechotą prowadząc rower przy nodze. Szczęście że w ośrodku miałem drugi rower. Przebrałem sie, napiłem nieco i ruszyłem w dalszą drogę. Co by nie mówić to jednak jakiś niesmak pozostał.
rzejazd na IV Ogólnopolski Zlot Rowerów Poziomych. Najpierw samochodem do Sosnowca, potem z kolegą do pierwszego punktu zbiórki ( Katowice), gdzie w składzie czterorowerowo-poziomow-osobowym ruszyliśmy na spotkanie z piątym uczestnikiem tego szaleństwa : do Świętochowic. Tam godzina przerwy na lansik przed panią dziennikarką z Dziennika Zachodniego. Prężenie mięśni, przechwalanie sie ktto jak szybko jeździ, pamiątkowe zdjęcie pod pomnikiem Marchewy ( podobno tak go miejscowi nazywają) i start bocznymi drogami w stronę Szczedrzyka. Tempo nie było powalające, namiejscu bylismy około godziny 17.00.