Dzisiaj zachowalem sie neteges, tzn.: o udzilem sie o 6:00 i po trzech probach wybudzenia kolegi Storma, ktore to proby zajely okolo godziny, odpuscilem i ruszylem w kierunku na Gdynie, ciezko opisac slowami podjazdy i zjazdy ktore pojawily sie na mojej drodze, ale mialem taki niedosyt jazdy ze po przejechaniu 100 km z bagazem 30kg, postanowilem jechac dluzsza trasa, do Gdyni, w sumie zrobilem ponad 150 km, z konkretnym obciazeniem. Jutro Krynica Morska.
Dzisiejszy dzien nie nalezal do szczegolnie intensywnych. Wyjechalismy z Dąbek o 10:30, jednak po 6 km zatrzymalismy sie w Darłowie na sniadanie. Sniadanie wszamalismy na trawniku przed supermarketem. Po czym ruszylismy w kierunku Ustki. Do Ustki bylo ledwo 40 km, ale po przybyciu na miejsce kolega zazyczyl sobie dluzszego postoju. Szukajac miejsca dogodnego do spozycia posilku i przesiedzenia 2-3 godzin nasluchalismy sie mnostwo opinii na temat naszych rowerow, jednak jedna z nich przebila wszystkie dotychczasowe, otoz dowiedzielismy sie ze to rowery dla leniwych ;) Tak wiec znalawszy odpowiednie miejsce do leniuchowania uzupelnlismy zapas kalorii po czy ruszylismy do miejscowosci Rowy. W Rowach rowniez wytykano nas palcami ;) W czasie jazdy po drodze przeprowadzilismy ciekawe doswiadczenie, mianowicie : jadac 1 m od krawedzi jezdni co jakis czas slyszelismy trabienie nadjezdzajacych z tylu samochodow, natomiast jadac rownolegle i zajmujac rowerami caly pas ruchu NIKT nie trabil, najwidoczniej z tylu wygladalismy jak dziwny pojazd czterokolowy.
z dziwnowka wystartowalismy p 11:21, plan minimum na dzisiaj to byl Darłowek, po cichu liczylem na Ustke. Nie wyszlo ani kedno ano drugie. Na skutek zbyt wielu postojow, silnego wiatru i innych czynnikow ludzkich wyladowalismy jakies 7 km przed planem minimum. Zimny prysznic, herbatka i wpis na BS, po czym dobranoc
Plany pokrzyzowala nam nocna ekstremalna podroz przy pomocy TLK( zero snu) do Szczecina przybylismy okolo 6:00. Drzemka na lawce byla milsza od tej w TLK na rowerze. Ze wzgledu na zle warunki atmosferyczne postanowilismy aure przeczekac w barze. Przeczekiwalismy do 14:00. Zmeczeni drzemaniem przy stole w dworcowym bistro bylusmy w stanie przejechac nieco ponad 80 km.
Wyjechalem w celu sprawdzenia nowego mocowania rolki ( okazala się chałowa), ale po 40 minutach zrobiło się ciemno jak w nocy i przyszla taka nawałnica, że mało mnie z drogi nie zdmuchnęło, zabunkrowałem się na jakis czas na przystanku i zaczekałem aż opady zmaleją, zmalały, pojechałem do domu. W Piasecznie masakra, korki, woda do kostek, po drodze jeden człowiek chciał mnie skasować drzwiami samochodu, a inny usiłował mnie zapakować na maskę swojego mercedesa. Przygody przeżyłem. Dobrze że było ciepło.
Zmieniłem mocowanie fotela, fotel poszedł dwa cm w dół, jest fajnie, niestety muszę popracować nad prowadzeniem łańcucha, bo aktualnie trze o fotel i strasznie hałasuje